wtorek, 28 sierpnia 2007

Żona uparła się, aby ją mąż zabrał na dancing

Żona uparła się, aby ją mąż zabrał na dancing. On długo jej tłumaczył, że to jest bez sensu pomysł, że go to nie bawi... Ona nalegała tak długo, aż w pewnym momencie nie wytrzymał i ustąpił. Poszli. Wchodzą do lokalu...
- Dzień dobry, panie Heniu! - wita ich w progu portier.
Żona jest lekko zdziwiona. Wchodzą na salę. Natychmiast podbiega do nich kelner.
- Dla pana ten stolik co zwykle?
Żona jest jeszcze bardziej zdziwiona. Mąż jej tłumaczy, że pewnie go z kimś mylą. Kelner dopytuje:
- Dla pana to co zwykle? A dla pani?
Żona jest już niemal wściekła. W tle trwa występ. Striptizerka ma właśnie zdjąć ostatnie elementy odzieży i pyta, kto z sali jej w tym pomoże.
- Heniu! Heniu! - skanduje cała sala.
Tego już żona nie wytrzymuje. Zrywa się i wybiega z lokalu. Mąż biegnie za nią. Wsiadają do taksówki i jadą do domu. Ona całą drogę robi mu wyrzuty. W pewnym momencie kierowca taksówki odwraca głowę i mówi:
- Panie Heniu, takiej brzydkiej i pyskatej tośmy jeszcze nie wieźli!?