czwartek, 27 grudnia 2007

Policjant spostrzega na ulicy podejrzanego typka

Policjant spostrzega na ulicy podejrzanego typka. Postanawia go wylegitymować i pyta:
- Z czego żyjecie?
- Z zakładów!
- Co to znaczy "z zakładów"?
- Normalnie. Zakładam się z ludźmi i zawsze wygrywam.
- Zawsze?
- Zawsze!
- Więc się załóżmy. Chciałbym się przekonać, czy mówicie prawdę.
- Mogę się założyć, że mam na dupie swastykę.
- Nie wierzę - mówi policjant.
- Załóżmy się o dychę!
- W porządku.
Idą na ubocze. Mężczyzna ściąga spodnie i wypina tyłek. Policjant nachyla się nad nim i uważnie ogląda. Po chwili z triumfem woła:
- Wygrałem! Nie ma żadnej swastyki! Należy mi się dycha!
Mężczyzna płaci. Policjant dopytuje:
- No i co się tak chwaliliście, że wygrywacie każdy zakład?
- Bo wygrałem!
- Jak to?
- Widzi pan władza tych pięciu kolesiów po drugiej stronie ulicy?
- Widzę.
- Właśnie się z nimi założyłem o trzy tysiące, że ściągnę spodnie, pokarzę panu władzy tyłek, a pan nic mi nie zrobi i będzie jeszcze zadowolony.